Dzisiaj słyszałem w radiu jak jedna ze słuchaczek opowiadając jakąś historię użyła słowa „tyłek”. Prowadzący audycję tylko się uśmiał. Takie słowa nie powinni pojawiać się w radiu, a jeśliby się pojawiły powinna być natychmiastowa reakcja. Królować ma język literacki, a nie język gminu.
Przypomniało mi to historyjkę z mojego życia. Prowadziłem w górach warsztaty filozoficzne i jedna ze studentek się przewróciła. Wstała i rzekła: „Tyłek mnie boli”. Na co ja natychmiast zareagowałem: „Dama nie ma tyłka”. Na to studentka: „A co ma?”. Ja: „To miejsce, w którym plecy swą szlachetną nazwę tracą, ale o tym miejscu nigdy nie mówi”.
Reklamy
Dama nie powinna wstawac sama… Ktos jej moze reke podal?
Panie Doktorze, Pan dawno telewizji nie oglądał. Teraz słowem dopuszczalnym, zwykłym i codziennym jest „zajebiście”. „Tyłek” to w tym zestawieniu literatura.
To, ze w telewizji używa się takich słów niczego nam nie zmienia. To tylko świadczy o telewizji.
Ma Pan oczywiście rację, ja się z Panem zgadzam. Chcę tylko zwrócić uwagę na to, że przy całym typ upadku kultury w mass mediach słowo „tyłek” brzmi tak niewinnie.
Nie zmienia to jednak faktu, że zwracanie uwagi na antenie jest nie na miejscu. Prowadzący nie powinien się śmiać, jednocześnie jednak nie powinien na nie reagować.
A co ze slowem „kutas”?
Jezyk sie zmienia, nieprawdaz…