Jesteśmy rozproszeni

W czerwcu 2010 r. otrzymałem mail od Pana Przemysława Hinca, który był czytelnikiem mojego starego bloga (którego prowadzenie zaproponował mi jeden z portali, który później przekształcił się w sklep internetowy kasując wszystko to, co na nim dotąd funkcjonowało). Ten mail był dla mnie bardzo inspirujący. To pod jego wpływem wpadłem na pomysł blogu o nazwie „Savoir vivre i klasa średnia”, blogu, którego dalekosiężnym celem byłaby taka czy inna integracja tych osób, które chcą żyć według wskazań savoir vivre. Osoby takie zaczynają już stanowić, z samego tego faktu, nową klasę średnia. Do tego, by ją stanowić w pełni i do końca może niektórym z nich brakować jedynie odpowiednich dochodów i niezależności zawodowej (źródeł finansowania). Warto żebyśmy się skrzyknęli i, przynajmniej od czasu d czasu, robili coś wspólnie (prowadzili w taki czy inny sposób wspólne życie towarzyskie – np. wspólne wyjazdy na weekend itp.)
Do różnych elementów tego maila ustosunkuję się w oddzielnych wpisach.

A oto ten mail:

Dzień dobry

Panie doktorze, chciałem zaproponować Panu ten temat jako wpis na
bloga, ale niestety się z tym spóźniłem, więc może wyjdzie z tego
artykuł na Pańskiej stronie. Otóż w dzisiejszym świecie widać szerzące
się z dnia na dzień bardzo niepokojące, z punktu widzenia osoby
starającej się spełniać zasady savoir-vivre, zjawisko. Mianowicie,
osoba przestrzegająca zasad etykiety zdecydowanie wyróżnia się w
tłumie. Zjawisko to jest szczególnie rozpowszechnione wśród ludzi
młodych – widać to szczególnie na wyższych uczelniach. Podam kilka
przykładów:
– chodzenie na co dzień w marynarce w przypadku dwudziestokilkuletniego
mężczyzny rzuca się w oczy, a krawat wywołuje często nieukrywane
zdziwienie;
– poszetka w kieszeni marynarki – jest to zjawisko tak rzadkie, że
zapytano mnie nawet czy idę na wesele albo jakiś bankiet;
– smoking do opery – znam osobę, która ubrawszy się do opery w smoking
czekała na znajomego przy wejściu – w efekcie tego jedna osoba udająca
się na występ (nikt oprócz tego znajomego nie miał na sobie smokingu)
pomyślała, że to parkingowy i podała mu kluczyki do samochodu;
– odpowiedni ubiór do kościoła – garnitur jest zjawiskiem rzadkim, ale
nie budzi jeszcze większego zdziwienia;
– odpowiedni ubiór na egzamin – w przypadku egzaminów ustnych jeszcze
bywa przez większość osób przestrzegany, ale na egzaminie pisemnym
jest już tragicznie – ostatnio byłem jedyną osobą z ponad
pięćdziesięciu na sali, która miała na sobie garnitur;
– odpowiedni ubiór młodych wykładowców – może nie powinno się oceniać
ludzi po ubiorze, ale wykładowca przychodzący na zajęcia w
wyciągniętym T-shircie ze śmiesznym nadrukiem, jeansach i adidasach,
kiedy ja siedzę w koszuli i marynarce, naprawdę nie robi dobrego
wrażenia;
– wielkie zdziwienie i oburzenie niektórych osób pracujących w
państwowym urzędzie, kiedy kierowniczka nakazała stosowny ubiór (kilka
osób zrezygnowało z pracy „przecież nie będę codziennie chodził/a w
garniturze/spódnicy”;
– sadzanie gości przy stole w odpowiednim porządku i ogólne zachowanie
zasad wymaganych przez savoir-vivre – z tym się jeszcze NIGDY nie
spotkałem, a kiedy sam staram się owych zasad przestrzegać (w miarę
możliwości zapewnionych przez gospodarza/organizatora spotkania),
uchodzę po prostu za dziwaka.
Można wymieniać dalej bez końca. Zachowania przy stole jeszcze jestem
w stanie znieść (przeważnie nie są bardzo rażące, ale osobom znającym
zasady etykiety rzucają się w oczy), ale ten nieodpowiedni ubiór
naprawdę działa mi na nerwy. Nie wyobrażam sobie pójścia na egzamin
nieubranym w garnitur, ale sam wyglądam w takiej sytuacji jako ubrany
bardzo na wyrost.
Jak rozwiązać taki stan rzeczy? Nie chcąc pójść na łatwiznę i
rezygnować z zasad etykiety, uchodzi się za ekscentryka. Nawracanie
wszystkich dookoła to walka z wiatrakami. Zrozumiałym jest, że nigdy
nie osiągnie się stanu idealnego – prostacy istnieją i zawsze będą
istnieć, ale czy lansowania prostactwa nie da się jakoś zatrzymać? Czy
uczelnie wyższe nie mogą wymagać odpowiedniego ubioru chociaż na
egzaminach (może Pan, jako odpowiedni autorytet, wystosowałby
odpowiedni list do różnych uczelni)? Czy pracodawcy (lub chociaż
kierownicy instytucji państwowych) nie mogą wymagać od swoich
pracowników odpowiedniego ubioru? Czy przyjście w klapkach i krótkich
spodenkach do obiektu kultu religijnego nie może wywołać oburzenia
osób się tam znajdujących i biorących udział w obrzędach religijnych?
Czy restauracje (chociaż osobiście nie znam wielu lokali, które na tą
nazwę zasługują) nie mogą przestrzegać zasad etykiety? Nie wiem do
czego to wszystko zmierza. Sam jestem zagorzałym przeciwnikiem tej
ciemnej strony demokracji, ale głupków i prostaków będzie zawsze
znacznie więcej niż inteligencji i elit. Czy to się da zatrzymać, czy
też elity mają stanowić drobny zaścianek dzisiejszego prostackiego
świata?

Z poważaniem,
Przemysław H.

http://www.savoir-vivre.com.pl/

3 odpowiedzi na „Jesteśmy rozproszeni

  1. Anon pisze:

    Demokratycznej zarazy nie da się już powstrzymać, można tylko czekać, aż się wyczerpie i zdechnie. Po upadku cywilizacji zwykle następuje powrót do surowych obyczajów i normalności, co jest konieczne dla przetrwania w nowych, trudnych warunkach (np. upadek Rzymu).

    Pomysł na blog jest ciekawy. W USA WASP-owie mają swoje country cluby, w Anglii są kluby dżentelmenów, może u nas też miałby sens jakiś mniej lub bardziej formalny klub.

  2. Przemysław pisze:

    Minęło trochę czasu od napisania przeze mnie tego maila i chciałbym zapytać, czy zainteresował się Pan może jakimś ruchem w kierunku polskich uczelni wyższych i zmobilizowania ich do przestrzegania ważniejszych zasad etykiety (lub chociaż robienia takiego wrażenia). Na mojej uczelni ostatnio jeden z wykładowców przyszedł na egzamin ubrany w jeansy i polar – o ubiorze studentów nie wspomnę. Ale jak mają oni wymagać czegoś od siebie, jeżeli mają takie wzorce? Może dobrym pomysłem byłoby zorganizowanie przez Pana szkoleń na różnych uczelniach (zwłaszcza technicznych – mimo, iż sam na takiej studiuję, muszę przyznać, że humaniści są często bardziej eleganccy i obyci kulturalnie) w atrakcyjnych cenach dla studentów i prowadzących? Wydaje mi się, że to mógłby być jakiś bodziec, chociaż dla niektórych osób, do poprawy i chęci rozwoju w tym kierunku.

  3. Iga pisze:

    Przeczytałam wiele różnych Państwa komentarzy na temat savoir vivre i nasuwa mi się myśl, że przywiązują Państwo w pierwszej kolejności wagę do widocznych elementów natomiast wg mnie o wiele ważniejszym – przynajmniej na obecnym etapie jest bogactwo i kultura wewnętrzna , które jeśli zakorzenią się na dobre w człowieku to fakt ten będzie prowokował takie osoby do lepszego zachowania i ubierania się.

Dodaj komentarz