Proletaryzacja, płaszcze i futra

Kiedyś, parę dobrych lat temu (może 10?) organizowałem warsztaty dziennikarskie dla młodzieży szkół średnich z całej Polski. Pewnego wieczoru zapytałem młodych ludzi o ich wrażenia z Warszawy. Odezwał się jeden uczeń stwierdzając, że zaskoczyło go, że tylu mężczyzn chodzi w płaszczach. „W naszym miasteczku powiedział nie można zobaczyć ani jednego mężczyzny w płaszczu. Wszyscy chodzą w ortalionowych kurtkach”.

Podręczniki savoir vivre chórem w zasadzie podkreślają, że elegancki mężczyzna, mężczyzną z klasą zakłada kurtkę jak idzie na narty albo do lasu na grzyby. To samo dotyczy kobiet.

Kurtka i każde inne wierzchnie ubranie uszyte z ortalionu czy materiałów w jakikolwiek sposób ortalionopodobnych to sygnał, że mamy do czynienia z proletariatem.

Gdy dziś tak wielu ludzi obojga płci, którzy z proletariatem nie mają w istocie nic wspólnego zakłada na siebie ortaliony (nawet jeżeli są to „eleganckie”, z futerkiem, modne podobno obecnie, płaszcze), to świadczy to, czy ktoś tego chce czy nie, o sproletaryzowaniu tych ludzi, o tym, ze ich potrzeby i gusta ubraniowe stały się proletariackie, że lekceważą wymogi etykiety i tzw. dobrego smaku.

W niedzielę wyszedłem z Kościoła i zacząłem się przyglądać ludziom, którzy z niego wychodzili. Zdecydowana większość mężczyzn była w ortalionowych kurtkach. Zdecydowana większość kobiet również, tyle, że one często miały na sobie ortalionowe płaszcze.

Wśród kobiet była spora nawet grupa kobiet w prawdziwych, takich jak etykieta nakazuje, futrach, a nawet w kapeluszach (o tym w oddzielnym tekście), ale po chwili radości nastąpiła chwila smutku.

Te panie reprezentowały inna kulturę i cywilizację – inne pokolenie – średnia wieku wśród nich wynosiła bowiem 75 lat, a w zasadzie, poza moja żoną, nie było wśród nich młodszych niż 60 lat.

Młodsze kobiety, również te, które mają koło pięćdziesiątki niezależnie od tego jak są majętne i jak majętni są ich mężowie nie nabywają futer i nie domagają się, aby je im kupiono.

Po prostu, tak mi się wydaje, po proletariacku, żałują na futra, tak jak żałują na autentyczną biżuterię, po proletariacku źle by się w nich czuły. Po proletariacku nie odczuwają ich potrzeby.

Chcą wyglądać jak proletariat i dobrze się czują, gdy wyglądają jak proletariat.

Oto mamy demokrację czy raczej specyficzne, by nie powiedzieć patologiczne, jej rozumienie. Z kościoła wychodzi sprzątaczka na uniwersytecie i pani rektor tej uczelni i nikt kto osobiście ich nie zna nie potrafi ich odróżnić. Obie wyglądają jak… bezrobotne sprzątaczki.


http://www.savoir-vivre.com.pl/

47 odpowiedzi na „Proletaryzacja, płaszcze i futra

  1. Pingback: Proletaryzacja « Kratery

  2. Tomasz Jędralski pisze:

    Stwarzanie popytu na prawdziwe futra jest niemoralne. Zasady savoir-vivre’u powinny być emanacją etycznego zachowania. Kobieta w prawdziwym futrze nieświadomie umieszcza się w ramach proletariatu właśnie, ale na płaszczyźnie o wiele dalej kompromitującej niż podnoszona przez Pana, a mianowicie na płaszczyźnie moralnej. Savoir-vivre nieidący z duchem czasu jest jak współczesny Stagiryta niepotępiający idei niewolnictwa.

  3. wiridiana pisze:

    Stwarzanie popytu na sztuczne futra jest niemoralne. Raz, że szkodzi środowisku, bo ich wyprodukowanie jest bardzo zanieczyszczające ekosystem, następnie ich długotrwały rozkład, a po wtóre wszystko co jest imitacją jest gorsze i kiczowate. Sztuczne choinki, sztuczna biżuteria, plastik robiony na metal i sztuczne futra także.

  4. krajski pisze:

    Witam Panią na blogu i cieszę się z tej Pani wypowiedzi.

  5. Joan pisze:

    Witam serdecznie,

    Czy mlodej kobiecie miedzy 20-30 rokiem zycia przystoi nosic futra?

  6. krajski pisze:

    Oczywiście. Każda kobieta w futrze jest elegancka. Futro musi być tylko modnie uszyte i odpowiednio dobrane.

  7. Bubu pisze:

    Futra ostatnio wracają do świata mody, więc możliwe, że zaczną się w nich pojawiać również młode kobiety. Niestety jednak duże, obszerne futro pogrubia i bardzo postarza. Jest wręcz symbolem starszej pani. Właśnie dlatego młode kobiety wolą ubrać wełniany lub bawełniany płaszcz niż futro. Musi chyba minąć sporo czasu zanim się to zmieni…

  8. krajski pisze:

    Ustosunkuję się w ciągu kilku dni.

  9. Michal pisze:

    Szanowny Panie,
    Z ciekawością czytam Pański blog. Jeżeli chodzi o ubiór w kościele też niestety miewam w wielu kościołach wrażenie „innej cywilizacji”. Proponowałbym Panu wybrać się w niedzielę na Mszę Św. do kościoła św. Klemensa w Warszawie (koniecznie i wyłącznie na g. 14.00), lub do kościoła św. Krzyża w Krakowie (g. 10.30), lub na sumę (11.30) do katedry we Lwowie. Nie towarzyszy wówczas uczucie wyobcowania pojawiając się w kościele w marynarce, krawacie i porządnym płaszczu.
    Z poważaniem
    Michał P.

  10. Krystyna Sikora pisze:

    Nie zgadzam sie z opinia,że futro postarza wręcz przeciwnie dodaje sylwetce elegancji i szyku. Wszystko zależyod tego jak jest uszyte.Dobry kuśnierz potrafi skroić na każdą sylwetkę futroi odpowiednio dobrać skórę do osoby ją noszącej.
    Pozdrawiam
    Krystyna S.

  11. krajski pisze:

    W pełni się z Panią zgadzam.

  12. P.K. pisze:

    To zdanie Pana mnie dotknęło:
    „Kurtka i każde inne wierzchnie ubranie uszyte z ortalionu czy materiałów w jakikolwiek sposób ortalionopodobnych to sygnał, że mamy do czynienia z proletariatem.”
    Nie zgadzam się, zresztą po co tworzyć nowe podziały na inteligencję i proletariat, czy jest to zgodne, to dzielenie ludzi, z zasadami savoir-vivre’u? Poza tym: „nie szata zdobi człowieka”.

    Z proletariackim pozdrowieniem,
    Piotr K.

  13. krajski pisze:

    Zareaguje na ten komentarz jutro.

  14. maja pisze:

    Dzień dobry
    Po przeczytaniu Pana wpisu zastanawiałam się jak można cieszyć się z zachowania etykiety nosząc futro.Jest to dla mnie nie do pomyślenia jak moglabym nosić na sobie kilkanaście istnień zwierzęcych wyłącznie z powodu savoir – vivre.Po przemyśleniu tego tematu ” olśniło ” mnie – zapewne dlatego iż jestem plebsem w Pana rozumieniu- jestem lekarzem.

  15. krajski pisze:

    Tak bym Panu nie zakwalifikował. Po prostu opuściła Pani krąg kultury europejskiej, gdzie noszenie futer i potrawy ze zwierzątek to kulturowa norma.

  16. Zuzanna pisze:

    Myślę, że nawyk noszenia, lub nienoszenia futer jest sprawą bardzo delikatną, bo ociera się o sferę przekonań i sumienia. Część osób – najczęściej zdolnych do intelektualnej refleksji, świadomych i czytających – uważa zabijanie zwierząt bez palącej potrzeby (zaspokojenie głodu, bardzo ostry klimat, etc.) za złe i bezsensowne. Nie próbuję przez to powiedzieć, że osoby które futra noszą do refleksji nie są zdolne. Nie próbuję również zaprzeczyć zjawisku opisywanej przez Pana proletaryzacji społeczeństwa. Chcę jedynie zwrócić uwagę na fakt, że zanik zwyczaju przywdziewania futer ma dwie równoległe przyczyny. Pierwszą jest wymieniona przez Pana – panie „po proletariacku, żałują na futra, tak jak żałują na autentyczną biżuterię, po proletariacku źle by się w nich czuły. Po proletariacku nie odczuwają ich potrzeby.”. Druga to ta wymieniona przeze mnie i uważam, że wypadałoby ,,zieloną” argumentację uszanować i nie mieszać jej z motywacjami proletariackimi.

  17. krajski pisze:

    Nie mieszam.

  18. Kasia pisze:

    A mnie osobiście nie podobają się futra. Nawet te najlepiej skrojone etc. Ale czy gust ma coś do savoire-vivre’u?

  19. krajski pisze:

    Nie ma nic. Ktoś może futer nie lubić. O gustach się nie dyskutuje. Jak nam coś się nie podoba, a nie chcemy kogoś obrazić mówimy: „To nie w moim guście ( a nie „to jest brzydkie”).

    Problem zaczynałby się wtedy, gdybyśmy powiedzieli: „Bach jest nie w moim guście. W moim guście jest disco polo”.

  20. Kasia pisze:

    A właśnie: co zrobić, gdy ktoś powie “Bach jest nie w moim guście. W moim guście jest disco polo”? Rozumiem, że nie wolno mu udowadniać, że jest abnegatem, w jaki sposób Bach jest lepszy od disco polo etc. No ale nie wyobrażam sobie dalej rozmawiać z kimś takim, przy czym chyba też nie wypada zaraz po takim wyznaniu odejść od rozmawiającego? A może pociągnąć temat, wysłuchać go i potem zmienić temat na np. Madonnę albo ABBĘ, które to niby disco tworzyły, a jednak z jako taką klasą….?
    A czy równie problematycznym jest stwierdzenie „Bach jest nie w moim guście. W moim guście jest Purcell”?

  21. Alicja pisze:

    Około 20 lat temu, mieszkałam w podwarszawskich okolicach, gdzie mieszkańcy byli rolnikami (zagłębie kapusty kiszonej). Co niedziela gospodynie domowe zakładały do kościoła futra, malowały się, czesały u fryzjera, nosiły buty na wysokim obcasie. A potem w tygodniu pracowały w wiejskim gospodarstwie. Czy z racji niedzielnego futra należały do „nie-proletariatu”? W sumie nie były robotnicami z fabryk, więc zapewne nie był to proletariat. Jednak z racji formy pracy, wykształcenia, sposobu wysławiania się oraz wiejskiej mentalności, były po prostu chłopkami w futrach. Bardzo pracowitymi, obrotnymi i majętnymi, z wieloma zaletami, które u nich doceniam – jednak nie mogę się zgodzić z tym, że futro jest wyznacznikiem kultury, bo niestety wielokrotnie im do kultury brakowało. Zresztą, również moja teściowa, pochodząca z rodziny rolniczej, na co dzień chodzi ubrana w najgorsze łachy, a do kościoła potrafi ubrać się stylowo, elegancko, w kapeluszu. Z proletariackim pozdrowieniem, Alicja

  22. krajski pisze:

    Mam nadzieję, że zdążę zareagować na ten komentarz przed wyjazdem na dłuższe wakacje.

  23. jdas pisze:

    Komentując powyższą wypowiedź p. Alicji można powiedzieć, że zachowanie tam opisane to echo, niestety zanikającej, obyczajowości jaka panowała jeszcze nie tak dawno na wsi. Zaznaczam, że obyczajowości według mnie bardzo pozytywnej. Myślę, że większość z czytelników tego bloga ma, przynajmniej częściowo, pochodzenie chłopskie lub robotnicze. Jeżeli nie w pierwszym, to w drugim lub trzecim pokoleniu. Jeżeli tak to proszę popatrzeć na stare zdjęcia tamtych ludzi pochodzące sprzed kilkudziesięciu lub więcej lat. Otóż wszyscy bez wyjątku, w sytuacjach oficjalnych, w niedzielę, święta i uroczystości ubrani byli elegancko i z klasą. Na pole i do obory oczywiście ubierało się najgorsze, znoszone ciuchy, ale do kościoła to już obowiązkowo w najlepszych strojach. Skąd się to brało? Myślę, że ci prości, często niepiśmienni ludzie, naśladowali lokalnych właścicieli ziemskich, ludzi majętnych i kulturalnych. Można powiedzieć, że usiłowali, przynajmniej tam gdzie było to możliwe im dorównać, czyli można powiedzieć, że „ciągnęli się w górę”. Stąd fotografie wykonane przed lokalną wiejską gospodą po mszy w niedzielę, wyglądają tak jakby miało tam miejsce spotkanie dyplomatów. Proces ten został niestety przerwany brutalnie przez wojnę i socjalizm. Bogatych gospodarzy wymordowano lub rozkułaczono, prowadząc jednocześnie celową politykę mającą wzbudzić wśród chłopów niechęć i pogardę dla nawyków i zachowań „burżuazyjnych”. Stąd zamiast równania w górę, nastąpiło równanie w dół, które niestety trwa do dzisiaj, a brak dobrych wzorców sprawia, że nie zanosi się aby w tej materii coś miało się zmienić.

  24. Helena pisze:

    Zwykłym grubiaństwem jest wyzywanie ludzi (bo to jest stosowny termin – określenie proletariat ma tu charakter pejoratywny) od proletariuszy i ocenianie ich według własnego gustu, propagowanie nieistniejących (przykro mi) norm obyczajowych. Na szczęście, savoir vivre ma bogatą historię i zmienia się, dostosowuje do norm kreowanych przez przychodzące po sobie pokolenia. Niestety, wiele osób nie jest tego świadomych i przyczynia się do podobnego wywierania presji. To smutne, miałam nadzieję, że będę mogła pogrążyć się tu w przyjemnej lekturze, spotkało mnie zaś duże rozczarowanie. Niestety, tak jak można woleć disco polo od Bacha (a wyznacznikiem kultury i obycia jest znajomość i uszanowanie samej twórczości), tak można i wykazywać się prostactwem, udając kogoś dystyngowanego. Owszem, ubieranie przykrótkich kurteczek i wyświechtanych swetrów nie tylko źle świadczy o człowieku i jego kulturze osobistej, ale naciskanie na to, że ortalionowy, estetyczny (tak, czysty, w subtelnie dobranym kolorze komponującym się z dobranymi rękawiczkami, czapką, szalem i torebką) płaszcz z pewnością nie może być traktowany jako ujma na godności czy kulturze osobistej zainteresowanego. Jest nią jednak wyzywanie ludzi i nieszczera postawa w takim miejscu jak kościół, gdyż nieumiejętność skupienia się na Najświętszym Sakramencie i godnym przeżywaniu Dnia Pańskiego jest z pewnością oznaką złego wychowania. Rozumiem, gdy ktoś zachowuje się w sposób uwłaczający mnie lub miejscu, wygląda skrajnie niegodnie; jednak nie ma to miejsca, gdy zamiast płaszcza ubiera się estetyczną (jak wyżej) kurtkę. Trzeba być niezwykle przewrażliwionym i niekulturalnie wściubiać nos w nieswoje sprawy.

  25. Nigdy, w przeciwieństwie do Pani, nie robię wycieczek osobistych, nie krytykuję ludzi z imienia i nazwiska, nie recenzuje w stylu Inkwizytora ich wypowiedzi i działań.

    Nie wyrażam swoich prywatnych poglądów. Zawsze odwołuje się do literaty.
    Cóż np. pocznę na to,że w tej literaturze ( w wielu podręcznikach savoir vivre) ortalion, plastik, inne sztuczności określane sa jako nieeleganckie i nie licujące z miejscami, w których człowiek powinien obierać się jakoś odświętnie.

    szanuje proletariat, szanuję robotników, a przede wszystkim, najbardziej szanuję chłopów.

    W prostych ludziach jest często wiele delikatności, serdeczności, naturalnego savoir vivre.

    Nie zmienia to jednak faktu, że są prości. Proletariat to pewna grupa ludzi socjologicznie rzecz biorąc. To diagnoza, a nie obraza. ktoś może nie być prosty, ale może się zachowywać jak prosty (to znaczy jednak w jakiejś mierze jest prosty). Kultura ludowa, „kultura” robotnicza to, ewidentnie, niższa forma kultury. itp., itd. Pisałem o tym wielokrotnie.

    Szuka Pani savoir vivre ” na luzie”, „nowoczesnego”. Na pewno nie na tym blogu.

  26. Helena pisze:

    Przede wszystkim, najwyraźniej nieuważnie Pan przeczytał mój komentarz – ani razu nie odnosłam się do jakiejkolwiek osoby, a jedynie zachowań, które z pewnością nie charakteryzują człowieka kulturalnego. Jeśli powyższe rady zaczerpnięte są z literatury, również bon ton (a w pierwszej kolejności prawo) nakazuje załączyć bibliografię. Niestety, jak odniosłam się wyżej, rady takie źle świadczyłyby o tym, kto je spisał (a więc o literaturze lub, mówiąc wprost, autorze).
    Odniosę się jeszcze do wspomnianego szacunku – jeśli w taki sposób wyraża Pan szacunek do ludzi, jak w powyższym tekście, życzyłabym sobie nigdy nie znaleźć się w grupie, względem której wyraża Pan respekt.
    Również kieruję się literaturą dot. etykiety; między innymi tą z połowy XX wieku. Jednak umiem odnieść ją do czasów i szanuję sobie przede wszystkim te rady, które faktycznie daje człowiek kulturalny i odnoszące się do kultury.

  27. Proszę wskazać mi w zdanie, które zawiera brak szacunku dla kogokolwiek.

    Czyż ten tekst Pani nie jest wycieczką osobista pod moim adresem?

  28. Helena pisze:

    Proszę wybaczyć, ale nie będę cytowała wyżej zamieszczonego tekstu, choćby mając na uwadze to, że nie potrafił Pan wcześniej w subtelny sposób zareagować na słuszne oburzenie (bądź niesmak) części użytkowników, którzy zaznaczali, gdzie widzą problem. Tym bardziej, że pierwszą wypowiedź również zaczęłam od wyrażenia wątpliwości co do sposobu opisu osób odzianych w kurtki. Nie jest prawdą, że warstwy uboższe noszą ortalion, zaś bogaci noszą futra – właśnie to sprawia, że używanie słowa „proletariat” ma charakter pejoratywny, gdyż nie odnosi się do przypisania cech stricte związanych z tym terminem (ubogich lub komunizujących), zaś do opisu cech przypisanych warstwie społecznej jedynie poprzez pewien stereotyp. To niepojęte, że w literaturze, z którą ja się stykam (jak choćby) wspomniana już przeze mnie na Pana blogu książeczka Ireny Gumowskiej, ABC dobrego wychowania) wyraźnie zaznacza, że savoir vivre to nie sztuka wyłącznie dla bogatych, ale dla wszystkich, zaś szata (ani płaszcz, ani futro) nie uczyni człowieka kulturalnym. Nie chcę już po prostu rozwodzić się dalej nad faktem, że w kulturę osobistą wpisane jest również, aby cudzych gustów nie oceniać – a wyraża się to choćby w znanym porzekadle, iż o gustach się nie dyskutuje. Co do drugiego postawionego pytania chciałabym jedynie powiedzieć, że nie bez powodu unikałam formy osobowej, bo skoro nie odnajduje Pan w opisanym przeze mnie zachowaniu związku z komentowanym postem, z pewnością nie mogłabym niczego zarzucić Pańskiej osobie.

  29. Gumowska pisała to w czasach komunizmu. i należy o tym pamiętać.

    Z drugiej strony savoir vivre to filozofia, którą może przyjąć każdy. Ta filozofia preferuje jednak w każdej perspektywie najwyższa jakość. W wielu perspektywach z taka jakość związana jest ze znacznymi pieniędzmi. Gdy zatem ich brak, chcemy czy nie chcemy, w pewnych perspektywach się proletaryzujemy.

    Szata nie czyni człowieka kulturalnym, ale człowieka kulturalnego poznamy tez po szacie. Nie pójdzie np. w dresach do teatru.

    Jeden przykład.

    Mieszkam z żoną i jednym synem w trzech pokojach – 54 m (dwóch synów się już wyprowadziło. W takim mieszkaniu nie-sposób organizował przyjęcia nawet na 20 osób. W tej perspektywie jestem więc sproletaryzowany

  30. Maria Floriańska pisze:

    A jeśli zaryzykuję tezę, że futra są pretensjonalne? A co zrobić z płaszczem z tkaniny nieprzemakalnej? I — ostatecznie — jaki jest sens przemakać, gdy technologia pozwala skutecznie chronić się przed deszczem? W imię czego? Czy zakładać (pretensjonalną?) pelerynę, bo tak czyniono dawniej, zanim wynaleziono tkaniny impregnowane?
    A poczuł ktoś kiedyś, przepraszam, jak śmierdzi mokre futro? 🙂
    Przed kościołem nie czekają już na nas powozy, Drodzy Państwo.
    Ja akurat mam ok. 40 płaszczy a kurtkę nieprzemakalną kupiłam dopiero przed kilkudniowym wyjazdem w szkockie góry (kiedy to notabene ujął mnie widok angielskich dżentelmenów, którzy, wspiąwszy się sprawnie na szczyt, wyjęli w plecaków… termosy z herbatą — to jest dopiero savoir-vivre!), ale daleka jestem od potępiania ludzi, którzy nie chcą moknąć. 🙂

  31. Na deszcz nikt nie zakłada futra.

  32. Maria Floriańska pisze:

    Mówimy o futrach jako alternatywie dla ortalionu. Ortalion zakłada się na deszcz.
    Cóż zatem na deszcz, żeby nie sięgać bruku?

  33. Debunk pisze:

    Szanowny Autorze, wydaje się Panu umykać stara prawda, że zasady etykiety murszeją i przestają obowiązywać, kiedy zanika społeczne na nie zapotrzebowanie. Dzięki Bogu, coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę, że hodowanie zwierząt w potwornych warunkach tylko po to, aby je w jeszcze potworniejszy sposób zabić i oskórować jest głęboko niemoralne. Nie żyjemy w jaskiniach, potrafimy produkować materiały, które zapewnią nam ciepło i nie zostaną okupione cierpieniem. Dręczenie istot żywych dla fanaberii – to właśnie jest dzisiaj cechą ludzi, którzy mentalnie nie wyszli z czworaków. Człowiek szlachetny nigdy nie zada cierpienia dla własnej próżności. Proszę się nie nadymać na arystokratyczną modłę (to bardzo niegrzeczne). W mojej rodzinie o niechłopskich i niemieszczańskich korzeniach, żadna kobieta nie pozwoliłaby sobie na zakup prawdziwego futra. Nie jadamy również foie gras i nie trzymamy psów na łańcuchu. Z etykietą jesteśmy za pan brat.

  34. Nie trzeba do tego dręczyć zwierząt. każda masowa hodowla ma również negatywne skutki dla ludzi. Zwierzę można zabić jednym strzałem w w lesie. Tyle,z ę futro będzie wtedy droższe. Tak było kiedyś.

  35. nakreche pisze:

    SV się zmienia z duchem czasu. Kiedyś normą było niewolnictwo (nawet Arystoteles się temu nie sprzeciwiał), potem homoseksualistom odmawiano bycia osobą honorową (dziś odmówiłbym tego komuś, kto tak twierdzi), a całkiem niedawno przelot samolotem był towarzyskim wydarzeniem na które obowiązywał odpowiedni ubiór. Normy się zmieniają. Nikt na to nic nie poradzi. Jedną z norm jest właśnie noszenie futer. Obecnie noszenie naturalnego futra w wielu zacnych środowiskach w Europie to po prostu zwykłe faux pas, i w Paryżu czy Londynie jest raczej kojarzone ze środowiskami żon przestępców rosyjskich piorących pieniądze w Europie Zachodniej, które chętnie w futrach się pokazują. O powodach dla których futer się nie nosi napisali już powyżej przedpiścy.

    Jako dowód – artykuł z Huffington Post opisujący stosunek brytyjskiej rodziny królewskiej do tego tematu: http://www.huffingtonpost.com/2012/02/23/kate-middleton-peta_n_1295979.html

  36. Oczywiście, ze w etykiecie zachodzą pewne zmiany. Nie zmienia się jednak istota: najważniejsze jest to co piękne i szlachetne. Takie są futra i żadne inne tworzywa im nie dorównają.

    Co do homoseksualistów.
    Honoru odmawiano im, gdy nagabywali innych.
    Tak samo honoru odmawiano mężczyznom, gdy nagabywali kobiety.

    Manifestowanie swojej seksualności, jaka by nie była, jest w savoir vivre odrzucane jako wulgarność.

    W takim kontekście nie ma problemu homoseksualizmu. Kulturalny homoseksualista nie opowiada na lewo i prawo, że jest homoseksualista.

  37. Quba pisze:

    mówi się, że „próchno nosi futro”, wprawdzie pono eleganckie są buty i torebki ze skóry, no i futra, ale to jest odebranie zwierzętom życia. Pan Bóg, stwarzając Świat, stworzył człowieka i powiedział : „Będziesz jadł owoce i zwierzęta będą jeść owoce”, a czlowiek źle wstawił sobie przecinek i zrozumiał: „Będziesz jeść owoce i zwierzęta”

  38. Na to mogę odpowiedzieć jedno: savoir vivre podpowiada, by jeść jak najwięcej różnych zwierząt i odziewać się w jak najwięcej futer oraz nosić jak najwięcej butów, torebek itp. ze zwierzęcej skóry.

  39. teeoth pisze:

    Co do etycznej strony zabijania zwierząt na futra. 1. Z chrześcijańskiego punktu widzenia nie ma asbolutnie nic złego w odpowiedzialnym wykorzystywaniu bogactw Ziemii, jak i w zadawaniu cierpień zwierzętom. Oparcie się na jakiejkolwiek innej etyce uważam za w najwyższym stopniu bezsensowne. 2. Nie noszenie futer jest aktem niechęci, a czasem wręcz nienawiści do zwierząt. Ludzie, którzy nie noszą futer są wybitnie krótkowzroczni i nie dostrzegają konsekwencji swoich czynów. Ich etyka nie ma żadnych solidnych podstaw, uciekają jedynie od zadawania bólu, ponieważ widok cierpienia ich brzydzi. Gotowi sa wywołać większe, niewidoczne dla nich cierpienie, byleby uniknąć oglądania cierpienia mniejszego. Tak jest z „wychowaniem bezstresowym” i iluzją „pomocy biednym” poprzez aparat przemocy zwany państwem. Jak to działa w przypadku zwierząt? Cóż, noszenie futer wywołuje popyt na pewne zwierzęta. Hoduje się więc je masowo, nie pozwalając im wyginąć. Prywatny właściciel dba o ciągłość populacji. Gatunek trwa na wieki i może być nawet częściowo wypuszczany na wolność. Przykłady: Trawa Żubrowa, roślina chroniona, występująca tylko w Puszczy Białowieskiej, teoretyczie zagrożona wyginięciem – nie wyginie dopóki robi się z niej „Żubrówkę”. Afryka – kraje, gdzie terytoria dzikich zwierząt są „publiczne” – nikt nie ma intereseu by chronić zwierzęta, bo do nikogo nie należą. Gdyby sprzedać zwierzęta prywatnym właścicielom nie dopuścili by oni do ich śmierci i zachowali ciągłość stada, utrzymując gatunek. Tak postąpione w niektórych krajach i przynosi to efekty które zaskoczyć mogą tylko socjalistów – ekonomiści przewidzieli występowanie tych oczywistych zależności ponad sto lat temu. Stąd też osoby kochające zwierzęta powinny nosić futra i zachęcać do ich noszenia, gdyż jest to jedyny sposób na faktyczne zachowanie pewnych gatunków – jedyną alternatywą byłoby zachowanie ich naturalnych habitatów (gdzie i tak ich cierpienia byłyby porównywalne, a może i większe niż te w warunkach hodowli) ale potrzeba na to kolosalnych sum których żadna organizacja dobroczynna nie zbierze, zwłaszcza jeśli opłaci swoich członków. Przypadek ostatnich dni – zabity lew Cecil. Myśliwy oczywiście złamał prawo, ale tacy ludzie jak on są jedynym sposobe na ochronę lwów – prywatni właściciele sawann nie doprowadzą do ich wymarcia, a ustanawiając wysoką cenę za każde safari ( obecnie ok. 120 tys dolarów za zabicie lwa, za większe zwierzęta jeszcze więcej) zarobią na utrzymanie parku. Żadna organizacja nie jest w stanie płacić takich kwot za utrzymanie jednego lwa, zwłascza że marzyłaby jej się populacja wielkości co najmniej kilku tysięcy osobników. Ponadto zniknęłaby legalna możliwośc odstrzału zwierząt, która choć mnie brzydzi(nie sam fakt zabicia zwierzęcia, a jedynie bezpieczne odstrzelenie go z kilkuset metrów, z samochodu przy pomocy karabinu wskazującego gdzie i kiedy strzelać – są takie – to przedstawienie warte co najwyżej śmiechu, a nie miana „pokonania króla dżungli”) jest opcją nie szkodzącą zwierzętom, ale pozwalająca wyżyć się myśliwym, a co bardziej zawzięci z nich będą zabijać tak czy inaczej – lepiej, jeśli mogą zrobić to legalnie, najpierw pracująć na dobrobyt nas wszystkich w celu uzyskania funduszy, a następne nie korumpując urzędników. Podsumowująć – noszenie futer jest absolutnie dobre, tylko skrajni utopiści mogą wierzyć w sens unikania produktów zwierzęcych. Panie Stanisławie: Apeluję do Pana o poczynienie wpisu ukazującego, że savoir-vivre i konsumpcja z nim związana nie tyle nie niszczy natury, co w porównaniu do realnych alternatyw jest nawet korzystny dla środowiska. Jak Pan raczy zauważyć po komentarzach, opory „etyczne” są główną barierą dla noszenia futer, a na skutek zbliżania się naszej kultury do jeszcze bardziej chamskiej, zwierzęcej i socjaldemokratycznej kultury zachodu będą one jeszcze rosnąć. Proszę zwrócić uwagę na wolnorynkowe i libertariańskie spojrzenie na gospodarowanie zasobami. Serdecznie dziękuję za przeczytanie mojego komentarza.

  40. nakreche pisze:

    Panie Doktorze… Czas chyba przyjąć, że Pana uwagi do sztucznych futer są cokolwiek oderwane od rzeczywistości i tego *prawdziwego* S-V. Futrom mówi stanowcze „nie” zarówno brytyjska rodzina królewska (księżna Kate to zdeklarowana przeciwniczka), jak i pierwsze damy: Michelle Obama, Carla Bruni, itd.

  41. O futrach.

    To nie zmienia postaci rzeczy: elegancka kobieta z klasa chodzi w prawdziwych futrach.

    Będę się upierał.

    Tak na marginesie.

    Pani Obama brak podstawowej nawet kindersztuby, czemu dała wielokrotnie dowód i o czym pisałem.

  42. Azalia pisze:

    Panie Doktorze, by szyć te futra (w których kobiety nie bardzo szczupłe wyglądają po prostu grubo, a wszystkie staro) trzeba zabić wiele zwierząt, z których futer te okrycia są szyte.

    Warto? Moim zdaniem nie.

    Jest mnóstwo eleganckich (nie ortalionowych) płaszczy.

  43. Pani Azalii:Warto. Kobieta w futrze wygląda pięknie. Musi być tylko uszyte na nią.

  44. gość pisze:

    Savoir-vivre to filozofia, którą może przyjąć każdy, ale dodam – widocznie jestem proletariatem – że futro kosztuje. Dużo. Przyjęcie filozofii jest bezpłatne, sprawienie sobie futra już niekoniecznie.

  45. fiona pisze:

    Złoty środek to jak zawsze – jak sądzę – najlepsze wyjście.
    Za nieetyczne uważam noszenie futer z norek czy srebrnych lisów, któe są pozyskiwane ze zwierząt hodowlanych. Futro z ocelotów to dla mnie szczyt braku empatii (aczkolwiek nie wiem, ile osób na świecie nosi takie futra). Nie mówimy, zaznaczam, o Indianinie z głębi dżungli czy myśliwym z afrykańskiej sawanny, tylko o ludziech z kręgu kultury zachodniej.
    Znam myśliwego, który poluje na różne zwierzęta w swoim okręgu, głównie sarny i lisy, które jak wiadomo, są zwięrzetami płodnymi i nieposiadajacymi w tej chwili naturalnych wrogów w środowisku. Żonie więc zamówił piękną kurtkę z ustrzelonych przez siebie lisów. To rozumiem i choć bardzo lubię zwierzęta, nie widze powodu by marnować skórę z i tak niestety zabijanych zwierząt. Poza tym – nie lubimy, gdy zabija się na futra zwierzęta, a dlaczego nosimy skórzane buty i torebki?
    Inaczej mówiąc, uważam że futro z upolowanych w etyczny sposób zwierząt tak, z ferm – nie.
    Poza tym, jeśli kogoś nie stać na wydanie kilku tysięcy złotych (a kogo stać?) na futro czy etolę z futra, moze się udać do secondhandu. Niedawno wyłowiłam z kosza śliczny kołnierz z norek z lat 60, ewidentnie sprowadzony z Anglii, gdzie od dawna jest zakaz prowadzenia ferm futerkowych (Brytyjki masowo pozbywają się futer, które tam są passe). Można wybrać więc opcę vintage. Sama mam futro z wydry z lat 50, płaszcz z kołnierzem z lisa (lata 60), lisie etole z tego samego okresu i czapkę chyba z lat 70. Bardzo rzadko noszę, ale staram się o nie dbać, bo to ubrania luksusowe i może kiedyś mi się przydadzą.
    Osobną kwiestią jest to, czy i gdzie ma nosić przeciętna Polka futro. Zgoda, ważne uroczystości tak. Ale proszę powiedzieć, ile Polek bywa na salonach? Ile Polek bywa na balach, rautach? To nie jest tak, ze niebywające to proletariat. To raczej spadek po PRL – nie wypada ubierać się luksusowo, skoro reszta społeczeństwa klepie biedę. A na luksus za PRL porządny człowiek przecież tak sobie nie mógł zarobić, prawda? Ten pogląd przetrwał transformację i dziś wciąż jest żywy. Przeciętny Polak nie wyda na najnowsze BMW, bo ma do spłacenia kredyt. Tak samo z futrem. Nie mam niepotrzebnych 8 tysięcy na futro uszyte na miarę i nie znam nikogo kto by miał. Mam futro za parę groszy odkupione od kogoś, ale nadal uważam, że nie jest to wyznacznik przynależności do proletariatu… Poza tym z wymienionych powodów noszenie drogiego futra wydaje się pretensjonalne. Zresztą, wełniany płaszcz może być równie elegancki co futro.

  46. Pingback: Jak się ubierać do kościoła? Podstawy, zasady, przykłady | Myśl Katolicka

  47. Queen pisze:

    Czym innym jest jedzenie produktów pochodzenia zwierzęcego, a czym innym noszenie futer przez swoje „widzimisię”. Dla mnie noszenie futra jest niegodne osoby inteligentnej i z klasą oraz wrażliwej społecznie, a tylko osoby wrażliwe społecznie mogą należeć do inteligencji czy elity. Wolę być proletariatem/plebsem w Pana oczach niż bydlakiem w moich.

Dodaj komentarz