Forum Dyskusyjne

Jakie tematy Państwo proponują?

Już są pewne propozycje. Jeśli ktoś podejmie na dany temat dyskusję założę tu dla niego oddzielna rubrykę.

50 odpowiedzi na „Forum Dyskusyjne

  1. Sum, ergo cogito pisze:

    Szanowny Panie Doktorze, ośmielam się ponowić tutaj pytanie i prośbę:
    „Panie Doktorze, kodeks przeczytałem, lecz więcej mam wątpliwości niźli pewności.
    Po pierwsze, kodeks Boziewicza wyraża jednak ducha etosu szlacheckiego, a nie etosu savoir vivre. W takim razie należałoby w miarę precyzyjnie określić, co owe dwa ethosy łączy, a co dzieli.
    Po drugie, absolutnie koniecznym jest szerszy opis poszczególnych osób pozbawionych honoru – na dobrą sprawę nie można tutaj uciec od tematów dzielących ludzi, gdyż sam kodeks ma ich właśnie dzielić. I tak, zależnie od wyznawanego rodzaju filozofii czy religii, spotkać się można z całą gamą definicji i rozumień słów oraz wyrażeń: denuncjant, zdrajca, tchórz, oszczerca, lichwiarz, paskarz, paszkwil, paszkwilant. Na przykład, dana konserwatywna rodzina traktuje jednego jej członka, działacza SLD, jako zdrajcę i z pewnością, gdyby ktoś zarzucił tej rodzinie brak pewnej kultury w tym względzie, ona mogłaby przytoczyć ważkie racje w swej obronie. Z kolei ów gorliwy i ideowy działacz SLD obchodzi się ze swym siostrzeńcem, antykomunistycznym działaczem PiS, jak ze zdrajcą – “sługą kleru” i antykomunistycznym oszczercą , a niewątpliwie na obronę swego zachowania ma przygotowane silne argumenty. Ktoś więc mógłby teraz rzec: “tak być nie może w tej rodzinie”. Atoli musiałby wówczas postulować albo zniesienie w ogóle idei kodeksu honorowego, albo, co najmniej, całkowicie jednoznaczne, precyzyjne aż do bólu oraz jednocześnie głębokie wyjaśnienie terminu: “zdrajca”. Sytuacja taka jest możliwa – dlatego proszę Pana Doktora o jakieś sprecyzowanie kodeksu honorowego Boziewicza.”

  2. Bubu pisze:

    Może na początek jakieś ogólne zasady prowadzenia dyskusji. Jesli mamy sie uczyc jej prawidłowego prowadzenia, dobrze miec jakies podstawy – no dobrze, załóżmy, ze w większości wypadków można je wyczuc intuicyjnie, ale w nauce zawsze pomagają wytyczone reguły.

    Dobrze by było umieścić takie tematy, które dają szansę na prezentowanie rożnych poglądów. Ostatnio to był feminizm – widzę, że ta idea wzbudza skrajne emocje. Jakie jest miejsce feminizmu w savoir vivre? Jak może byc rozumiany i które interpretacje mieszczą się w kanonie elegancji. Czy w ogóle można te sprawy pogodzić?

    Nie wiem, czy o takie propozycje chodzi, ale przypominaja mi się takie zagadnienia:

    temat o szlachetności – wiele nowych na blogu osób zaczyna dyskusję o tym, czy warto kupować rzeczy najwyższej jakości. Ten temat mógłby być miejscem na snucie takich rozważań.

    temat o sztuce – pamiętam, że kiedyś padły przeciwne poglądy dotyczące wartości muzyki (np. kwestia muzyki poważnej) oraz malarstwa (nieelegancki strój kobiety na całkiem ciekawym zdjęciu).

    temat o ubiorze – to jest zawsze temat rzeka. Kiedy strój jest elegancki, a kiedy już nie? Czy wszędzie jest miejsce na elegancję? Jak nie być nadubranym. Jak nie wyróżniac się, a jednak zachować elegancję.

  3. Konrad W. pisze:

    Proponuję tematy o sporcie.

  4. Konrad W. pisze:

    Zdaję sobie sprawę że nie należy poruszać tematów związanych ze sportem. Chodzi Mi jednak o to jakie sporty są piękne, Czy może są jakieś nowe piękne sporty mające w sobie ducha savoir-vivre a jakie mają rodowód szlachecki. Nie miałem namyśli rozmów w stylu kto złapał jakiego królika na polowaniu lub który piłkarz zmienia klub.

  5. Konrad W. pisze:

    Często na forach jest dział pod tytułem „Jak zacząć”. Życie zgodne z to również wiedza z filozofii oraz teologi przeczytałem kiedyś na tym blogu. Dowiedziałem się również jak słuchać muzyki klasycznej. Istotna jest tutaj wiedza teoretyczna. Powinno się czytać książki dotyczące moralności dowiedziałem się z kolei z „Księga obyczajów towarzyskich”.
    Wiedza ta bardzo Mi pomogła w poznawaniu tego jakże kolorowego życia.

  6. M. Chojnowska pisze:

    Dzień dobry! Czy mógłby Pan umieścić na stronie krótką bibliografię savoir vivre’u, do której można sięgnąć? Jakieś wyjątkowe pozycje?

  7. krajski pisze:

    Taką bibliografię zamieszczam na swojej stronie:

    http://www.savoir-vivre.com.pl/?lektury,21

  8. Witam,
    mam za soba bardzo emocjonujace wesele, na którym występowałamw charakterze osoby towarzyszącej. Poniższ epytania pochodzą z autopsji, niestety. A więc, jak zachować się w sytuacjach przyjęciowo-weselnych, mianowicie:
    – gdy panowie przesadzają z alkoholem – i jakkolwiek nie są na tyle nietrzeźwi, że można ich wpakować do taksówki i zapakować do łóżka -, to jednak muszę „wypocząć”; czy wtedy wypada tańczyć samej lub z innym partnerem przez kilka, kilkanaście tańców?
    – czy i kiedy wyjść z przyjęcia uważając, że przyznawanie się do towarzystwa osoby, która przesadziła z konsumpcją alkoholu jest dla nas kompromitujące i nie mamy zamiaru robić dobrej miny do złej gry?
    – gdy panowie, pod wpływem alkoholu, zaczynają toczyć debaty, w których wyniku dochodzi – choćby tylko w ich mniemaniu – np. do obrażenia czci niewieściej i wszyscy widzą, że za chwilę dojdzie do rękoczynów, gdyz panowie to własnie deklarują?

  9. krajski pisze:

    Odpowiem niebawem.

  10. jeśli się nie mylę, to odpowiedzi wciąż brak, więc uprzejmie proszę o nią

  11. Michał Stanisław pisze:

    Wiem, że był już ten temat, ale wpisując do przeglądarki słowo „przedstaw” nie mogę i tak znaleźć, więc pytam. Jaką kolejność zastosować w przedstawianiu osób – pomiędzy szefem (50 l.) a 2 paniami spoza firmy (+/- 30 l, śpiewaczki operowe), które z jednej strony będą gośćmi, z drugiej strony spotkanie ma być w celu zaangażowania tych pań przez szefa do udziału w planowanym przez firmę na koncercie. Spotkanie ma być w gabinecie szefa, a ja jestem osobą, która zna obie panie, jak i szefa (u niego pracuję). Wydaje się zawsze, że na poziomie służbowym, to szef jest najważniejszy, z drugiej strony to są panie (i to primadonny) i przecież tylko bardzo sędziwym mężczyznom przedstawiamy najpierw kobietę… Będę wdzięczny za poradę.

  12. krajski pisze:

    Odpowiem niebawem

  13. Małgosia pisze:

    Przeszukałam archiwum Pańskiego bloga oraz artykuły na Pańskiej stronie http://www.savoir-vivre.com. Niestety nigdzie nie znalazłam odpowiedzi na nurtujące mnie, a być może oczywiste, pytanie,a mianowicie „jak zajmujemy miejsce w ławkach w kościele?”. Chodzi mi o sytuację, gdy widzimy, że ławka na obu krańcach jest zajęta przez kilka osób, zaś po środku są jeszcze wolne miejsca. Czy wówczas staramy się przecisnąć przepraszając już siedzących, a jeśli tak to Twarzą do nich (jak w teatrze) czy też Twarzą do Najświętszego Sakramentu (co wydaje mi się bardziej właściwe i częściej spotykane)? Być może jednak grzeczniej jest stanąć z boku i zrezygnować z siadania w ławce, albo poprosić ludzi o przesunięcie się?
    Będę wdzięczna za wskazówki, również od innych czytelników.

  14. *** pisze:

    witam chcialabym sie zapytac o to czy wypada mi pojsc na wesele (partner dostal zaproszenie z osoba towarzyszaca). Mianowicie chodzi o to ze spotykamy sie od 2lat dopiero pomijajac to ze jestesmy dosc mlodzi. Tak ogolnie z pewna czescia jego rodziny sie zapoznalam, ale niestety czuje sie przerazona tym iz bedzie tam cala jego rodzina(cioteczny brat sie zeni) + rodzina panny mlodej. Bede znala moze max 10osob i nie wiem czy mi wypada isc ani pani mlodej ani pana mlodego nigdy na oczy nie widzialam ale zapoznalam sie z mama pana mlodego. Z regoly nie potrafie sie wyluzowac i moge na tym weselu siedziec sparalizowana … hehe nie wiem czy wypada mi sie ubrac w sukienke dosc krotka i czy podejsc do pary i zlozyc gratulacje jak to robi rodzina i nie mam pojecia jak sie nie zachowywac. Zapewne wyolbrzymiam troche sprawe, poniewaz tak na dobra sprawe beda oczekiwac, ze moj partner przyjdzie z kim, jednak co do zachowania bardzo bym poprosila o mala rade ;).
    Pozdrawiam.

  15. krajski pisze:

    Idzie Pani jako osoba towarzyszącą i w związku z tym jest wszystko w porządku. Życzenia składa Pani razem z partnerem w parze. Sukienka powinna pasować do ubiorów innych pa obecnych na weselu (trzeba się dopytać w co się ubiorą). Obserwować, naśladować.

  16. Doran pisze:

    Dzień dobry,
    Zasady savoir -vivre mają dla mnie niezwykłą siłę przyciągania, poprzez swoją zgodność z chrześcijańskim: nie rób drugiemu co tobie niemiłe i staram się z lepszym czy gorszym skutkiem stosować je w swoim życiu, w tym w miejscu pracy. Jednak nie jest to proste. Wielu bliźnich, których spotykam na swojej drodze ma nieco inne spojrzenie na te sprawy i często respektowanie tych zasad uważa, za oznakę słabości, co więcej, skłania ich to do pewnego rodzaju prowokacji. Wiedząc, że nie spotkają się ze zdecydowaną reakcją posuwają się coraz dalej i mówiąc potocznie „wchodzą na głowę” delikwenta, który stara się być bardzo akuratny w swoim postępowaniu. W związku z tym mam pytanie, być może nieco przewrotne. Jak należy reagować w tego typu sytuacjach aby nie uchybić kodeksowi savoir-vivre? Zakładamy oczywiście, odwrócenie się na pięcie i zignorowanie aroganta nie wchodzi w grę, ponieważ jest to nasz współpracownik, albo co gorsze przełożony. Z góry dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam.

  17. krajski pisze:

    Odpowiem niebawem.

  18. Panie Doktorze,

    chciałam podzielić się refleksją dotyczącą wizerunku naszego państwa, przynajmniej jednym z jego aspektów. Mianowicie strojem, a raczej jego brakiem, urzędnika opłacanego z publicznej, czyli także mojej kiesy.
    Traf chciał, że w przeciągu kilku dni odwiedziłam dwa urzędy – miejski i pracy. W obydwu spotkałam się z istnym wysypem strojów nie licujących z powagą urzędu osób w nim pracujących. Dodam, że dni, w których byłam w tych instytucjach jako petent nie należały do wyjątkowo upalnych, więc – nie popieram strojów nieformalnych, ale gdyby żar lał się z nieba, to moje wzburzenie byłoby nieco mniejsze – tym bardziej byłam zdegustowana strojami. U pań zauważyłam balerinki, klapeczki oraz trójkolorowe sandały na szpilce, kwieciste sukienki bez rękawów albo nawet jednolite, ale jednak bez rękawów, przezroczyste bluzki z materiałów plażowych, gołe stopy oraz nadmiar biżuterii. Za to jeden z panów wyglądał jak – nie ujmując nic tej profesji – handlarz z bazaru: koszulka polo, jeansy, adidasy oraz rzemyki na nadgarstku. Pan ów mi się nie przestawił i nijak nie mogłam dowiedzieć się z kim rozmawiam, bo nie miał ani plakietki, ani podstawki na biurku. Na marginesie dodam, że dużym problemem jest też nieumiejętność dopasowania kroju oraz rozmiaru (notorycznie za małe) ubrań do wymiarów osób je przywdziewających.
    Tutaj rodzi się smutna konstatacja, że gdy ktoś jest pracownikiem firmy prywatnej, to za oczywiste uznaje posiadanie garderoby „do pracy” i wbija się w garnitur/garsonkę niezależnie od tego czy w biurze jest +25 czy +35. Tymczasem urzędnicy – kobiety w tym przodują, bo z przyczyn oczywistych im łatwiej popisywać się ilością i jakością strojów i dodatków – prześcigają się w udowadnianiu, że śledzą najnowsze trendy i stać je na zakup (prawie) wszystkiego, co wpadnie w oko. A ja naprawdę wolałabym podziwiać urzędniczą kompetencję przyodziana w skromny strój zamiast podziwiać koronkowe staniki czy stringi… Nie mówiąc już o tym, że nie często, ale jednak do urzędów trafiają i zagraniczni petenci…

  19. krajski pisze:

    To ważny i szerszy problem. Niebawem zareaguję.

  20. Mateusz O. pisze:

    Szanowny Panie Doktorze, chciałbym zapytać o zasadę ustępowania miejsc siedzących kobietom, ale w kolejce do lekarza, gdyż mam wątpliwości czy pierwszeństwo mają chorzy, starsi czy zdrowe kobiety oraz czy w tej sytuacji to najmłodsi powinni ustępować miejsca.
    Kilka lat temu czekałem w kolejce na pogotowie, gdy przyszedłem było dużo miejsc siedzących więc i takie zająłem, po pewnym czasie pozostałe osoby musiały już czekać na stojąco. Siedziałem skulony na krześle ze wzrokiem w podłogę, dreszczami i temperaturą ok. 40’C, wokół mnie siedzieli również zdrowi mężczyźni, którzy towarzyszyli chorym żonom, więc nie pomyślałem nawet, że powinienem ustąpić miejsce wchodzącej kobiecie, ale w pewnym momencie usłyszałem, że pewien pan (~65 lat), który towarzyszył chorej żonie narzekał, że musiał ustąpić miejsca kobiecie, bo „ten najmłodszy sobie siedzi i udaje, że nie widzi”. Chodziło tutaj o mnie (miałem wtedy 20 lat, następny mężczyzna mógł mieć ok. 30, więc różnica była zauważalna), spojrzałem tylko na tego pana chcąc się podnieść, ale w poczekalni pewne kobiety zaczęły mnie bronić, mówiąc, że widać, że chory, jedna chciała mu nawet ustąpić miejsca. Sytuacja zakończyła się tak, że inny mężczyzna ustąpił temu panu miejsce. Całemu zdarzeniu przyglądała się żona tego pana, która była bardzo zawstydzona. Do dziś mam mieszane odczucia co do tej sytuacji. Czy w tej sytuacji rzeczywiście powinienem obserwować poczekalnię i ustąpić miejsce wchodzącej kobiecie? Czy zachowanie tego pana było odpowiednie? Był to pan elegancko ubrany, który starał się zachowywać bardzo kulturalnie, m.in. kłaniał się wszystkim wchodzącym.

  21. Mieszkanka wielkiego miasta pisze:

    Bardzo proszę o komentarz na temat poruszania się w spoleczeństwie multikulturowym.

    Mieszkam w Londynie, w mieście w którym mieszają się nacje i kultury. Nierzadko powoduje to nieporozumienia i spięcia oraz zwykłe wstydliwe gafy.

    Od początku starałam się zachowywać bardzo powściagliwie, oszczędnie w gestach, poruszac jedynie neutralne tematy gdy poznawałam nowe osoby z obcych kulturowo kręgów.

    Nie obyło się jednak bez wpadek.

    W pierwszej pracy już pierwszego dnia po przyjęciu musiałam wypelnic plik dokumentów. Było tam miedzy innymi pytanie o wyznawaną religię. Poczułam, że to zamach na moją wolność religijną, zbieranie tzw danych wrażliwych, i odmówiłam odpowiedzi. Kobieta pracująca w dziale personalnym wyraziła ogromne zdziwienie, doszło do grzecznej ale „podskórnie elektryzującej” wymiany zdań. Naczytawszy się polskich podręczników dotyczących rekrutacji poczułam się dotknięta, wręcz zaatakowana pytaniem o wyznawaną religię, a ona zapewne wyczuła moje oburzenie. Po jakimś czasie uświadomiłam sobie, że zbieranie tych informacji przez pracodawców, szkoły, czy placowki medyczne nie ma na celu nikogo dyskryminowac, a wrecz ma poprawić jakośc usług i dopasować je do potrzeb poszczególnych osób.

    Kolacje w międzynarodowym gronie to prawdziwy tor z przeszkodami – prawie nie ma w 100% bezpiecznych dań. Zazwyczaj zapraszajac wypytuję nowych gości o preferencje kulinarne, Na dłuższą metę jest to jednak męczące w obie strony. Kiedyś byłam gościem na bardzo wystawnym hiszpańskim weselu. Pech chciał, że akurat byłam w ciąży w związku z czym nie mogłam (i nie chciałam) spożywać potraw z surowego mięsa, z kolei owoce morza przyprawiały mnie o mdłości, a dań słodkich nie mogłam spożywac z powodu cukrzycy ciążowej. Cierpiałam katusze, burczało mi w brzuchu, na kolację która kosztowała kilkaset euro zjadłam kawałek chleba z masłem i popiłam szklanką wody gdyż reszta nie nadawała się (dla mnie) do jedzenia. To był najdroższy chleb z masłem jaki kiedykolwiek zdarzyło mi sie zjeść 🙂 Poza tym, im wystawniejsze potrawy, tym większe wywoływały u mnie obrzydzenie. Przed kolejnym weselem w podobnym stylu zamówiłam do fryzjera pizzę by nie paść z głodu! Niektórzy zauwazyli, że dziobałam w talerzu udając, że jadłam. Jak właściwie powinno się zachować w sytuacji w której serwowane są „niejadalne” dania?

    Kolejnym problemem okazał się handel. Anglicy bez cienia sprzeciwu płacili pełną kwotę za towar, Polacy, Rumuni, Słowacy czasem próbowali się targować w umiarkowanym stopniu (o 5-10%), natomiast Arabowie sprawiali, że niemal wyskakiwałam z butów po trosze z zaskoczenia jak i oburzenia. Normą były prośby o rabat 60-80%. Dla mnie to było jak policzek – tak jakby towar (rękodzieła sprzedawane na cele charytatywne!) był wybrakowany. Długo mi zajęło przyzwyczajanie się do ich sposobu kupowania. Kiedy pytano mnie jaka jest ostateczna cena, od razu podawałam cenę wyjściową nie dając nawet tych 5% rabatu który dałabym np Polakowi. Ktoś mi zwrócił uwagę, że to bardzo niegrzeczne z mojej strony. Jak powinnam się zachować w podobnej sytuacji?

    W Wielkiej Brytanii obcy ludzie są dla siebie zazwyczaj bardzo uprzejmi, również te „okropne” rozwydrzone nastolatki niezwykle czesto używają dziękuję, proszę, przepraszam – dużo częściej słychac te słowa na angielskiej niż polskiej ulicy. To bardzo miłe, niestety równie często skracany jest dystans poprzez używanie bardzo protekcjonalnych zwrotów typu „darling”. Darlingują mi sprzedawcy, klienci i inni starsi i młodsi. W jednej chwili ktoś się do mnie zwraca „madam”, a 5 minut później ktoś inny powie „darling”. Jak się bronić przed protekcjonalnym podejściem innych?

    Przykładów możnaby podać jeszcze bardzo wiele. Celem unikniecia problemów i nie zaburzania relacji towarzyskich, staram sie kierować szeroko pojętą tolerancją – przymykam oczy na większość zachowań o ile tylko wybitnie mi nie przeszkadzają i dopasować do oczekiwań drugiej strony czyli np jeśli w czyimś domu zdejmuje sie buty to i ja te buty zdejmuję. Zastanawiam się jednak czy sv przewiduje takie multikulturowe konfrontacje? Studiowanie każdej kultury swiata z osobna na wszelki wypadek raczej nie jest zbyt praktyczne.

    Z góry dziękuję za pomoc i pozdrawiam,
    Anita K.

  22. Pięknowłosy pisze:

    Witam serdecznie.
    Panie Doktorze, czytuję Pański blog od czasu do czasu, ale to moja pierwsza wypowiedź na nim. Byłbym niezmiernie wdzięczny gdyby Szanowny Pan ustosunkował się do poniższych kwestii:

    1) Tatuaż – jego rosnąca popularność w Polsce. Obecnie szczególnie wśród kobiet. Moim zdaniem jest wyrazem kompletnej tandety oraz braku dobrego smaku. Chciałbym poznać Pańską opinię oraz spojrzenie z punktu widzenia savoir vivre.

    2) W jakich sytuacjach/konfiguracjach można nosić się bez krawata/muchy? Czy jest dopuszczalne założenie garnituru(ewentualnie koszuli i kamizelki) bez wyżej wymienionych elementów?
    Chciałbym tu też spytać o buty do garnituru zapinane na rzepy. Nie ukrywam, że są bardzo wygodne, niemniej kształtem przypominają buty do garnituru, są ze skóry.

    3) Teraz dosyć ważna dla mnie kwestia, bo dotyczy również zwracania się do Pana. Czy do osoby posiadającej tytuł doktora powinno się zwracać per „Panie Doktorze”, czy tytuł wymieniamy jedynie w przypadku stopnia profesorskiego? W końcu nie mówi się „Panie Magistrze”.
    Na studiach zauważyłem, że wykładowcy niezbyt przychylnie odbierali „Panów Doktorów”(w naszym kraju kojarzy się to głównie z wizytą u lekarza). Czy zatem powinno się zwracać do doktorów „Panie profesorze”, bądź wcale nie wymieniać żadnego tytułu?
    I jak Pan woli, by się doń zwracać?

    Pozdrawiam serdecznie.

  23. Mimbla pisze:

    Szanowny Panie,
    ten blog jest dla mnie źródłem cennych wskazówek, za co bardzo dziękuję.
    Uprzejmie proszę o Pana opinię w kwestii portali społecznościowych. Portal „Linkedin” ma za zadanie łączyć osoby znające się w sytuacjach biznesowych, ułatwiać znalezienie odpowiedniego pracownika, czy polecanie sprawdzonego współpracownika innym znajomym. Wydaje mi się, że korzystanie z niego jest zgodne z savoir-vivre.
    Moje pytanie dotyczy kolejności „zapraszania znajomych”. Kiedy wyszukamy profil dobrze znanej nam z pracy lub uczelni osoby, kiedy wypada nam wysłać zaproszenie, a kiedy czekać (czasem bez końca) na ruch drugiej strony?
    Z poważaniem

  24. Niedługo zareaguję.

  25. Anna Kowal pisze:

    Dzień dobry,
    na konferencji naukowej widziałam taką sytuację: młoda aplikantka adwokacka została przedstawiona znajomemu jej mamy, adwokatki, który również był adwokatem, ale znacznie starszym od tej aplikantki. Aplikanta pierwsza podała mu rękę. Czy tak powinno być? Czy mogłaby mu podać pierwsza rękę, gdyby adwokat był tylko niewiele od niej starszy? Uprzejmie proszę o odpowiedź.

  26. Już odpowiadam.

  27. nemo001 pisze:

    Dzień dobry,
    Panie Doktorze, od dawna jestem czytelnikiem Bloga. Pana Blog jest dla mnie wspaniałym źródłem wiedzy na temat savoir vivre. Z przyjemnością zapoznaję się również z wpisami poświęconymi hotelom. Niedawno zauważyłem, że coraz częściej zaczynam spoglądać na hotele oraz zachowanie personelu hotelowego pod kątem savoir vivre 🙂
    Ostatnio znalazłem się w nieco dziwnej i niezręcznej sytuacji. Myślę, że to niezwykle ciekawy kazus i uprzejmie proszę o Pana opinię na ten temat.

    Jesienią zeszłego roku otrzymałem zaproszenie na przyjęcie zaręczynowe moich bliskich Znajomych (przyjaźnię się z nimi, dobrze znam ich Rodziny – do Rodziców jednej tych osób zwracam się nawet „Ciociu”, „Wujku”). Było to wydarzenie kameralne, podczas którego (w formie przemowy) zostało ogłoszone, że przyjęcie to ma na celu zintegrowanie wszystkich gości, ponieważ wszyscy będą bawić się za niecały rok na ślubie i weselu moich Znajomych. Podobne informacje zostały przekazane mi również podczas rozmów prywatnych z Narzeczonymi. Nie ukrywam, że się ucieszyłem – bardzo lubię i cenię tych przyjaciół.

    Po pół roku (na przełomie lutego i marca) Narzeczeni rozesłali zaproszenia na ślub i wesele. Nasze towarzystwo to raczej grupa zamknięta, znam większość osób bliskich Narzeczonym i wszystkich przyszłych Świadków. Wszyscy obecni na imprezie zaręczynowej otrzymali zaproszenia na ślub oraz wesele, a ja zostałem pominięty. Wiem już, że wszystkie zaproszenia zostały rozdane. A wszyscy – Narzeczeni i Goście rozpoczęli przygotowania do tego wydarzenia (odbędzie się w lecie).

    Jestem nieco zaskoczony tą sytuacją, ponieważ w międzyczasie byłem wraz z przyszłą Młodą Parą na różnych wyjazdach oraz wielokrotnie spotykaliśmy się podczas różnych innych okazji (imieniny,urodziny, Boże Narodzenie, Wielkanoc). Nie doszło pomiędzy nami do żadnych nieporozumień czy kłótni. Co więcej, wielokrotnie poruszane zostały tematy związane ze Ślubem i Weselem.
    Nie znam powodów decyzji przyszłych Państwa Młodych o niezaproszeniu mnie na ślub i Wesele, ale ich decyzja postawiła mnie przed kilkoma sporymi dylematami (nigdy wcześniej nie znalazłem się w takiej sytuacji).

    1) Czy jako przyjaciel Narzeczonych i ich Rodzin powinienem udać się na sam ślub?
    2) w jaki sposób powinienem złożyć im życzenia z okazji ślubu?
    3) czy powinienem obdarować ich jakimś wyjątkowym prezentem?
    4) wszyscy obecni na zaręczynowym (wielu z nich to moi bliscy znajomi) przyjęciu są przekonani, że spotkają mnie na ślubie i weselu (to logiczne, Narzeczeni powiedzieli, że wszyscy zostaną zaproszeni). Obawiam się, że może zostać zadanych mi kilka pytań dotyczących mojego udziału w tym wydarzeniu. Nie chcę w złym świetle stawiać Narzeczonych, nie chcę również kłamać. Co powinienem powiedzieć pytającym?
    5) wychodzę z założenia, że w ogóle nie będę poruszał z Narzeczonymi tematu związanego ze ślubem i weselem. czy jest to prawidłowe rozumowanie?

    Decyzji Narzeczonych nie rozumiem, ale nie jestem na nich obrażony. Zastanawiam się jednak, co robić. Nie chciałbym Ich lub Ich rodzin w jakikolwiek sposób urazić, chciałbym postąpić w sposób zgodny z savoir vivre i po prostu – zachować się sympatycznie i z klasą.

    pozdrawiam serdecznie

  28. Jutro, zapewne, odpowiem.

  29. paweł pisze:

    Jak mam się zachować w takiej sytuacji.
    Jestem kierowcą osobistym prezesa. Dostaje wezwanie do jego gabinetu i tam zastaję mojego przełożonego i obcą kobietę prowadzącą z nim rozmowę. Jaka jest procedura przywitania?
    Dziękuję za odpowiedź

  30. Jakub pisze:

    Jak należy się zachować gdy z różnych powodów nie jest się w stanie podać komuś prawej ręki?

  31. Joanna pisze:

    Nigdy nie należy dopytywać się dlaczego nie dostało się zaproszenia na wesele. Może państwo młodzi mają ograniczony budżet, może jednak Państwa relacje wcale nie są aż tak bliskie i serdeczne. ,,Wpraszanie” się na wesele w ogóle nie wchodzi w grę. Proponuję unieść się honrem, być dumnym człowiekiem i pokazać, że nie zamierza się Pan prosić o zaproszenie na jakąkolwiek uroczystość. Jak Pan będzie się żenił, to proszę się im zrewanżować i czekać co będą pisać na forach.
    Joanna

  32. Anika pisze:

    Dzień dobry,

    Mam kilka pytań odnośnie organizacji i przebiegu stypy:
    -jak długo powinna trwać?
    -gdzie powinna się odbyć?
    -kto powinien organizować stypę i jakie są obowiązki organizatora?
    -jakie potrawy powinno się podawać?
    -czy można wyjść ze stypy przed jej zakończeniem?

    Pozdrawiam,
    Anika

  33. taka sobie zuzia pisze:

    Z tym weselem, to jednak wtrąciłabym coś lekko przy okazji tematu do kogoś, kto dobrze zna i Pana i Młodych, albo nawet do samych Młodych. Może się okazać, że Pana obecność jest dla nich tak normalna i oczywista, że w ferworze przygotowań pominęli oficjalne zaproszenie. To się czasem, niestety, zdarza. Osobiście spotkałam się z sytuacją, w której przyszła Panna Młoda miała wymogi kolorystyczno-fasonowe co do sukienki swojej Siostry, pomimo braku oficjalnego zaproszenia jej na uroczystość. Dzięki temu Siostra lekką ręką w zadośćuczynieniu mogła na wesele się ubrać zamiast przebrać.
    Z drugiej zaś strony, do Kościoła zawsze wejść można i nikt nikomu nie może tego zabronić. Jeśli ślub jest na 17tą, to proszę mi wierzyć, bo tak wynika z moich miejskich doświadczeń i obserwacji, już o 17:40 zaczną się schodzić ludzie na mszę o 18ej i zupełnie bez żenady będą się rozsiadać wśród gości. W tym kontekście Pan będzie jakby u siebie.

  34. Natan pisze:

    Mam pytanie : Co robić gdy drugi raz w ciągu dnia spotykamy tą samą „trochę” znaną osobę (np. sąsiad), czy wtedy należy drugi raz mówić dzień dobry ?
    pozdrawiam

  35. Leosław pisze:

    W zeszłym roku poznałem pewną osobą w dość oficjalnych okolicznościach, dużego balu zorganizowanego przez pewną poważną firmę. Pana około 40-stki, starający się postępować według zasad etykiety, ujmujący grzeczny, „człowiek z klasą” – jak się to niekiedy mówi. Spotkałem go jeszcze 3 razy, również w rozmaitych oficjalnych sytuacjach (na niewielkim przyjęciu w ambasadzie, na urodzinach ważnego biznesmena oraz na konferencji firmowej). Za każdym razem robił na mnie wrażenie swoim stylem i sposobem bycia. Był jedyną osobą w moim życiu, o której mogłem powiedzieć „to jest człowiek savoir vivre”. Niestety, niedawno spotkałem przy innej okazji, na zupełnie nieoficjalnym spotkaniu typu wyjście na piwo z bliskimi znajomymi. Podczas tego spotkania zachowywał się zupełnie inaczej. Wulgarnie i prostacko. Jak się dowiedziałem od jego znajomych, on po prostu taki jest. Ma dwie osobowości: oficjalną, która robi wszystko, aby przestrzegać etykiety i prywatną, gdzie zachowuje się po chamsku (przepraszam za to określenie). Moje pytania do Pana Doktora. Jak traktować taką osobę? Czy można być uznanym za człowieka sv, jeśli bywa się w dobrym towarzystwie i wzorowo zachowuje się w oficjalnych sytuacjach, ale prywatnie jest się niemalże zaprzeczeniem zasad sv? Czy miał Pan okazję poznać takie osoby? Pytam o to wszystko, bo cały czas nie mogę uwierzyć ani zrozumieć, że są ludzie mogący mieć tak dwie różne twarze…

  36. Anna pisze:

    Witam,
    mam po raz pierwszy w życiu problem z synem, z którego nie potrafię wybrnąć.
    Syn ma już 26 lat i mieszkamy razem.
    Były między nami zawsze zdrowe układy, wzajemna pomoc, empatia.
    Syn studiuje od 8 lat na Politechnice. Zapytacie dlaczego tak długo?
    Otóz poznał 2 lata temu dziewczynę i kompletnie mu odbiło.
    Zawalał kolejne egzaminy, prace dyplomową dlatego, ze w ogóle nie poświęcał czasu studiom tylko dziewczynie.
    Po kilku jej wizytach w naszym domu zauważyłam co to za dziewczyna:
    wulgarna, leniwa, traktująca zycie z pozycji roszczeniowej. Uważa i mówi o tym głośno, że jest zajebista, ludzie ja wkurzają i że ma na wszystko wyrąbane.
    Podam przykłady:
    Kiedyś widząc, że syn nie potrafi wyegzekwować czasu na naukę poprosiłam ją aby poprasowała mu ciuchy. Odpowiedziała, że nie lubi prasować i nie będzie.
    Innym razem pojechali na urlop moim słuzbowym samochodem, bo wygodniej.
    Ona zostawiła swój samochód w moim garazu. Ustaliłam z synem, że powinien w tym wypadku załatwić z nią abym mogła w razie potrzeby użyc jej samochodu. Zgodził się ze mna.
    Ale kiedy taka potrzeba nastąpiła, usłyszałam ku swojemu zdziwieniu, że powinnam ją o to poprosić
    Nadmienię, że nie było z jej strony żadnego gestu , żadnej propozycji przed wyjazdem.
    Innym razem kiedy zostałyśmy w domu same pracowałam w ogródku wykonując dosyć ciężkie jak dla mnie prace. Ona oglądała film, widząc moje zmagania. Nie zaproponowała nic, ani pomocy, ani choćby szklanki wody. Ale ostatnio syn zaatakował mnie pretensjami, że na nia nakrzyczałam. Zatkało mnie, bo to nie prawda. Powiedziałam, że nie życzę sobie jej przyjazdów .
    Powiedziałam synowi, że szanuję jego wybory , ale nie jestem w stanie zaakceptować tej dziewczyny, dlatego jeśli decyduje się na nią jako swoją partnerkę życiowa musi wyprowdzić się z domu. Ja z nią mieszkać bowiem nie zamierzam.
    Jak powinnam się zachować w sytuacji, w której syn wymusza na mnie abym wyjechała z domu bo ona przyjezdza do niego? Dodam, że ona nie ma z tym problemu.
    Czuję, że tracę kontakt z synem. Obwiniam go za to, że nie potrafi rozgraniczyć dwóch wartości: matki i miłosci do dziewczyny. Stanowię teraz problem, bo przeszkadzam.
    Kiedy ja miałam 26 lat nie do pomyslenia była taka rozwiązłość wśród dziewczyn, brak szacunku do starszych. Jak mam przeciwstawić się takim żądaniom? Uważam, że jest to upokażające.
    Jak mam znaleźc się w takiej sytuacji, gdzie stałam się przeszkodą na drodze do szczęścia syna?
    Anna

  37. Sebastian pisze:

    Witam.
    Mam takie pytanie o sytuację w sklepie. Klient podchodzi do sprzedawcy i pyta: „Gdzie kupię lampę”….. i teraz jak może a jak powinien zachować się sprzedawca?
    Powinien powiedzieć”Dzień dobry w piątą alejkę w prawo proszę skręcić i iść prosto” czy też ” W piątą alejkę prawo proszę skręcić i iść prosto”. Należy witać klienta słowami dzień dobry czy nie?
    Czy to nie jest tak że pokazujemy klientowi że jest niewychowany?
    Pozdrawiam Sebastian

  38. Izabela pisze:

    Szanowny Panie Doktorze,

    Czy i jak savoir vivre rozstrzyga następujący problem.
    Czy młody człowiek, kobieta bądź mężczyzna, w wieku 30 lat może zaprosić swoją ciocię (80+) do grona swoich znajomych na Facebook’u?
    Czy raczej z taką inicjatywą powinna wystąpić ciocia?
    Wiedzą o sobie, że mają konta na Facebook’u.

    Izabela

  39. Zaproszenie do grona znajomy na Facebooku to jak zaproszenie do domu.

  40. Maria pisze:

    W związku z powyższą odpowiedzią mam pewne wątpliwości luźno dotyczące tematu. Czy to kobieta powinna zapraszać mężczyznę, który jest w podobnym wieku, do grona znajomych, czy mężczyzna kobietę? Czytałam gdzieś, że należy tutaj zastosować zasadę precedencji – kobieta zaprasza mężczyznę. W innym artykule natomiast jest napisane, że sytuacja ma być podobna do przedstawiania się, czyli mężczyzna inicjuje zdarzenie. Jak to powinno wyglądać? Dziękuję serdecznie za odpowiedź.

  41. Czytelnik pisze:

    Szanowny Panie Doktorze,
    czy osoba duchowna może nosić żałobę? Jakie reguły obowiązują ją w takim przypadku?
    Będę wdzięczny za odpowiedź.
    Czytelnik

  42. Maria pisze:

    W Pana książce „Savoir Vivre: Podręcznik w pilnych potrzebach” na stronie 51 przeczytałam, że serwetkę po posiłku należy odłożyć po lewej stronie talerza, natomiast na stronie http://www.savoir-vivre.com.pl/?postepowanie-z-serwetka,886 jest napisane, że odkładamy ją po prawej stronie nakrycia. Która wersja jest poprawna?

  43. Pani Marii.
    Pani wpis mnie bardzo zmartwił. Dziękuję za neigo. Błąd wkradł się do książki. Poprawię go przy następnym wydaniu.

  44. M. pisze:

    Sporo pisze Pan o ubiorach, jestem ciekawa, klogo stawia Pan sobie tutaj za dobry wzór? Niestety dobry smak niewiele ma dziś wspólnego z modą i z pozycją społeczną, więc nie mam pojęcia, na kim powinna wzorować się klasa średnia. Jakiego pana i panią poleciłby Pan jako wzór do naśladowania?

  45. Patryk pisze:

    Dzień dobry
    Znajoma moich rodziców, ponad 70-letnia kobieta mieszkająca za granicą, w najbliższym czasie odwiedzi ich. Przyjedzie do Polski na kilka dosłownie dni załatwić różne sprawy. Ja z żoną i dzieckiem mieszkamy blisko 80 km od moich rodziców.
    Owa znajoma wyraziła chęć poznania mojej 1-rocznej córki i prośbę, żebyśmy w czasie jej wizyty u moich rodziców przyjechali też na spotkanie.
    Moja żona twierdzi, że należy ową starszą panią zaprosić do nas zamiast spotkać się w mieście, gdzie będzie ona przebywać podczas wizyty w Polsce.
    Czy nie jest aby niestosowne złożenie takiego zaproszenia wiedząc, że znajoma ta przyjeżdzą na kilka dni, wszystko załatwia w biegu, ma ponad 70-lat, a wizyta u nas wiąże się dla niej z podróżą pociągami, łącznie trwającą 4 godziny. A z uwagi na „napięty” grafik nie będzie i tak mogła u nas dłużej zabawić niż 1 do 2 godzin?

  46. Emilia pisze:

    Dzień dobry,

    zapoznałam się z Pańskimi radami odnośnie savoir vivre’u skierowanym w stronę artystów, jednakże posiadam kilka wątpliwości w przypadki okazji specjalnych. Mowa tu konkretnie o wystawach i wernisażach organizowanych w galeriach bądź muzeach sztuki. Wielokrotnie zdarzyło mi się przybyć na wydarzenie, które z przyczyn nieznanych odbyło się z niewielkim opóźnieniem. Czy w trakcie oczekiwania na przemowę kuratora/artysty możliwy tej poczęstunek i „wstępny” podgląd prac. Muszę przyznać, że oczekiwanie w tak podniosłej atmosferze jest dość krępujące. Oczekiwanie pod ścianą bywa również kłopotliwe. Czy może w takim przypadku należałoby się odrobinę spóźnić? Dodatkowo posiadam wątpliwości odnośnie pozwolenia sobie na dodatkową lampkę wina. Czy wypada wypić dwie? Generalnie jak należy zachowywać się na tego typu wydarzeniach. Będę wdzięczna za pomoc.

  47. agah pisze:

    Dzien dobry,
    Na wstepie przepraszam za brak polskich znakow. Mam do Pana pytanie. Moj szwagier rozwiodl sie z zona i wychowuje samotnie syna. Niedawno wprowadziala sie do niego „partnerka” ze swoim dzieckiem. Nie planuja wziac slubu, a on nie bedzie adoptowal jej dziecka. Ta sytuacja jest dla mnie i mojego meza bardzo krepujaca szczegolnie podczas zjazdow rodzinnych, w ktorych oni biora udzial. Uwazamy z mezem, ze jego partnerka i jej dziecko nie sa czescia rodziny. Jak to wyglada ze stony savoir-vivre?

  48. Anna pisze:

    Mam konkretne pytanie..Jeżeli do lokalu idą cztery osoby, czy mogą wracać osobno w odległości kilkunastu metrów parami, czy jest to niegrzeczne ( powinny wracać w czwórkę)

  49. Powinny wracać we czwórkę.

Dodaj komentarz