Temat ten wywołał Pan Dude pisząc: „A czy nie istnieje przypadkiem zwyczaj nieodmawiania prośbie o zostanie rodzicem chrzestnym? Mnie w domu uczono, że na taką prośbę nie wolno odmówić”.
Jest taki obyczaj, powiedziałbym kołacze się, tak jak obyczaj, że każda panna młoda musi wystąpić w długiej białej sukni, która jest tak „weselna”, że np. do opery już w niej nie pójdzie.
Savoir vivre podpowiada takie suknie tylko wtedy, gdy wszyscy goście-panowie pojawią się we frakach.
W innych wypadkach suknia ślubna powinna być o wiele skromniejsza i „normalniejsza”.
Kandydat na rodzica chrzestnego powinien sam określić czy może i chce sprostać tym obowiązkom. Gdy jest przymuszony pojawia się tylko na chrzcie i potem już nic nie robi.
Poza tym nigdy nikogo do niczego nie powinniśmy przymuszać wykorzystując do tego np. obyczaj.
Pierwsze zatem i podstawowe pytanie powinno brzmieć: czy chcesz być ojcem chrzestnym?.
I powinien być czas do namysłu.
Wybór rodziców chrzestnych to tradycyjnie wybór drugich rodziców, opiekunów – osób, na których wsparcie można liczyć całe życie. Ta perspektywa wydaje się być mądra i warto ją, jak się wydaje, mądrze kontynuować.
Czy mógłby Pan wkazać np. linki do „normalniejszych” sukien slubnych? Bardzo mnie zainteresowała ta kwestia, nie widziałam jeszcze panny młodej, która nie ubrałaby się w długą suknię.
A długiej do ziemi, ale skromnej sukni też nie powinno się zakładać, gdy ślub nie jest bardzo uroczysty?