Wieczór kawalerski

Związane z nim problemy poruszył Pan B.T.: Posiadam dwie pańskie książki, tj. „Savoir Vivre jako sztuka życia. Filozofia savoir vivre” oraz „Savoir vivre: podręcznik w pilnych potrzebach”, jednak nie znalazłem w nich ani na pańskim blogu odpowiedzi na trapiące mnie pytania.

Co prawda, rozmaite internetowe źródła wiedzy na temat zasad postępowania podają jakieś odpowiedzi, jednak wydawane przez nie opinie są sprzeczne, a same źródła niepewne, dlatego zwracam się z pytaniami bezpośrednio do pana.

Czy organizacja wieczoru kawalerskiego jest obowiązkiem? Jeśli tak, to na kim spoczywa ten obowiązek — na panu młodym czy na świadku?
Czy zasady co do kosztów pobytu i organizacji są analogiczne do tych obowiązujących w przypadku organizacji wesela?

W europejskiej tradycji i etykiecie nie ma czegoś takiego jak wieczór kawalerski (pojawił się pod koniec XIX w. w Wielkiej Brytami, upowszechnił się najbardziej w USA). W związku z tym nie ma jego etykiety (wskazań go dotyczących). Wszystko jest więc kwestią konkretnych uwarunkowań i umowy. Jeżeli przyszły pan młody nie jest bardzo bogaty robi się go składkowo (dziś obyczaj jest w Polsce najczęściej taki, że finansują go goście). Jeśli ma na niego jakieś pomysły, które są drogie nie może „zmuszać” zaproszonych panów do partycypowania w kosztach.
Nie musi go robić.
Jeśli chcemy go robić możemy realizować przeróżne pomyły. Najprostszy udać się z kolegami do lokalu na wino i pogadać czy zrobić męskiego grilla lub pojechać razem na ryby.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Ślub i wesele. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Jedna odpowiedź na „Wieczór kawalerski

  1. nakreche pisze:

    Panie Doktorze, mam pytanie dot. pomocy kelnerce. Nie chodzi mi rzecz jasna o podawanie jej talerzy, albo składanie talerzy jeden na drugi w restauracji itp. – to należy do obowiązków kelnera/kelnerki i jest dla mnie jasne. Chodzi mi o sytuację gdy przechodzimy akurat np. do szatni lub toalety, mija nas kelnerka z pełną tacą brudnych naczyń i spada jej widelec na podłogę. Jest jej bardzo trudno się schylić (taca z talerzami jest ciężka). Moim pierwszym odruchem jest schylenie się po widelec i położenie go jej na tacy w odruchu pomocy drugiemu człowiekowi (w szczególności kobiecie). Domyślam się, że zapewne na obiedzie dyplomatycznym, lub w towarzystwie rodziny królewskiej nikt by tego nie zrobił – zakładam (domyślam się?), że wyższe sfery traktują służbę „przeźroczyście”. Ale czy ja popełniam wielkie faux-pas robiąc ten drobny gest? Proszę o komentarz.

Dodaj komentarz